19 czerwca 2015

WAŻNE INFO!



Wiem, że nas zabijecie, ale cóż. Mam dwie informacje.

1. Z przykrością informuje was, że blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony!

2. Założyłam nowego bloga o trylogii czasu. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Nazwa nowego bloga to: ''Czas nie stanie na przeszkodzie miłości.”

http://time-joined-us.blogspot.com/


paulina patrycja
      ♥♥♥



10 czerwca 2015

Rozdział 11




Gwendolyn




Po skończonym treningu wszyscy bylin zszokowani moimi umiejętnościami. Jednak te potajemne lekcje się na coś przydały. Choć by dla miny Gideona i Falka. Kocham Gideona, ale nie mogłam się powstrzymać i paści na podłogę turlając się po niej jak oszalała. Wiem, że zapewne wyglądało, to jak bym była jakąś wariatką, ale co ja mam na to poradzić?

- Gwany, no już. - Zaczął mój narzeczony.- To nie jest śmieszne.- Powiedział udawanym poważnym tonem. Wiedziałam, że sam zaraz parsknie. Widać to w jego oczach.

- Jest! - Odparłam, powstrzymując śmiech, a Gid zaczął podawać mi rękę.

Chwyciłam pomocną dłoń i w momencie, kiedy zaczął mnie podnosić, pociągnęłam go do siebie i nietrafnie wylądował na mnie. Nie spodziewałam się, że jest taki ciężki. Chłopak, jak by nigdy nic, przytulił się do mnie i zaczął wygodnie się układać. Myślałam, że zaraz mnie udusi. Brakowało mi tchu oraz miałam wrażenie, iż moje płuca zostaną zaraz zmiażdżone.

- Gideon. - Wydyszałam ostatkami sił.

Brunet, jak by nigdy nic,wzruszył ramionami i sturlał się ze mnie.

- Jak długo macie zamiar ciągnąć tę sielankę? - Niespodziewanie odezwał się Wielki Mistrz Loży.

Oboje spojrzeliśmy się na siebie, a następnie na Falka.

- Chyba mam prawo czasem podręczyć własną narzeczona? - Warknął Gideon. Wiedziałam, że jest niezadowolony z powodu, iż jego kuzyn przerwał mu zabawę. Mój ukochany bywa czasami jak dziecko. Chyba wszyscy mężczyźni tak mają.

Mężczyzna na jego słowa wytrzeszczał oczy. Przypominały ogromne spodki. Jego twarz, pobladła i zaczął głębiej oddychać. W międzyczasie oboje podnieśliśmy się z podłogi i podeszliśmy do Falka.

- Spokojnie. - Zaczęłam. - Oddychaj. Wdech i wydech.

Poczułam, jak Gideon obejmuje mnie rękom w pasie od tyłu. W tym miejscu przeszło mnie lekkie mrowienie. To niesamowite jak na mnie działa.

- Od jak dawna i dlaczego ja nic o tym nie wiem?! - Nagle wybuchł mężczyzna.

- Sądziliśmy, że Lady Arista cię już poinformowała — Zaczął nas bronić Gideon. - Przecież zawsze wszystko pierwszy wie i cię informuje.

Mój narzeczony zrobił coś niespodziewanego i uśmiechnął się słodko oraz niewinnie. W tamtej chwili przeżyłam szok. Czy on się zemnie, nabijał?



                                ***



Już wchodząc, do domu słyszałam piski ganiającego się mojego rodzeństwa. Uśmiechnęłam się na te odgłosy. Gideon powoli otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Na samym wejściu już zostałam staranowana przez Nika i poleciałam do tyłu i nagle trzask pode mną. Jęknęłam wkurzona.

- Nick! - Wrzasnęłam wściekle.

Co on sobie wyobraża. Ygg.

Chłopak pokazał mi język i zaczął się wycofywać. Co za dzieciak. Uśmiechnęłam się lekko na tą myśl.

- Gwany, wszystko w porządku? - zapytał mnie Gideon, podając mi rękę.

- Tak, tylko trochę boli mnie kręgosłup.- Gdy stanęłam, już na nogi miałam ochotę pójść i zabić Nika. Po chwili skrzywiłam się, chcąc zrobić krok. Kostka zaczęła mnie lekko boleć. Przystanęłam na chwilę.

- Gwen...? - Mój ukochany wydawał się zmartwiony.

- Wszystko w porządku. - Zapewniam go i zaczęłam lekko kręcić kostką. Po chwili ból ustąpił, a ja odetchnęłam z ulgą.

Szybko się uśmiechnęłam i chwyciłam Gideona za rękę. Oboje z uśmiechem, weszliśmy do saloonu. W pokoju zastaliśmy wszystkich prócz Lady Aristy, Charlotty i cioci Glendy. Caroline na nasz widok wraz z Niock'kiem zerwali się z kanapy.

- Lody! - Dziewczynka zaczęła skakać. Podbiegła do Gideona. - Ty ja lody. - Mówiąc, to wskazywała palcem na bruneta i na siebie. - Teraz. - Szybko dodała.

To tak komicznie wyglądało. Musiałam powstrzymywać śmiech. Jak na dziesięciolatkę jest bardzo pewna siebie, co dodaje jej dużo uroku. Moim zdaniem najważniejsze jest to, iż nie udaje nikogo, po prostu jest sobą. To takie piękne.

- Nie zapomnijcie o mnie! - Krzyknął mój braciszek.

- Nigdy. - Mrugnęłam do niego.

- Się wie. Co byście zrobili bez takiego przystojniaka jak ja. - Stwierdził rudzielec, kiwając głową. I jak tu się na niego gniewać?

Na chwilę przysiadłam na kanapie tuż obok Lucy. Od powrotu do XXIw. jest taka szczęśliwa, ale wiem, że brak jej mojego brata. Niestety został pod opieką Lady Tilney. Podczas każdej elepsii odwiedzają syna. Rozumiem ich doskonale. Na pewno będąc na ich miejscu, robiłabym, to samo.

- Niestety nie pójdziemy z wami. - Zaczęła moja matka — Niestety Falk chce z nami o czymś porozmawiać. Twierdzi, iż to pilne. - Wydaje się lekko z tego powodu smutna.

- Rozumiem. - Odparła najdelikatniej, jak potrafiłam, lekko ją przytulając. - Wiesz może, o co chodzi? - Jestem tego strasznie ciekawa.

- Nie, ale dam ci znać od razu po spotkaniu. - Obiecała.

- Dzięki. Za nim ja bym od kogoś wyciągnęła, jakieś informacje minęłyby wieki. - Kobieta się lekko skrzywiła.

- Przepraszam. - Szepnęła.

- Za nic nie musisz przepraszać. Przecież to nie twoja wina, że między nami są takie stosunki. - Mam nadzieję, że jakoś to pomoże. Lucy wydaje się taka przygnębiona tym wszystkim.



                                 ***



Kiedy dojechaliśmy pod lodziarnię, Gideon nawet nie zdążył zaparkować, a ta dwójka niczym błyskawica wybiegła z pojazdu i popędzili na miejsce. Nie zdążyłam nic powiedzieć, tylko westchnęłam głęboko. Po paru sekundach Gideon zaparkował.

Gdy spojrzałam na narzeczonego, okazało się, iż on też mi się przygląda. Moje serce ponownie urosło na ten widok. Kiedy mój wzrok padł na jego oczy i się pogłębił, miałam wrażenie, że to wczoraj go poznała, że to wczoraj pierwszy raz się pocałowaliśmy, że to wczoraj go nienawidziłam, że to wczoraj mi wyznał szczerze, iż mnie kocha i błagał, abym przeżyła. A tu proszę! Tyle czasu jesteśmy już razem i wszystko ciągnie do szczęśliwego zakończenia. Czasem przeraża mnie, to jak bardzo go kocham.

- Idziemy? - Zapytał, muskając czule palcami mój policzek.

- Wypadałoby, za nim rozniosą to miejsce. - Oboje zachichotaliśmy.

Gideon wysiadł z samochodu, obszedł maskę i otworzył drzwi z mojej strony. Szybko wstałam z siedzenia i chwyciłam go za dłoń. Przeszedł mnie przyjemny prąd. Kiedy weszliśmy, do lodziarni ujrzeliśmy Nicka i Caroline przyklejonych do szyby lodówki. Naprawdę, bywają niemożliwi.

- Wybraliście już coś? - Gideon podszedł do nich od tyłu i lekko objął. Obrazek niezwykle słodki.

- Nom. Chyba tak... - Nick zrobił minę myśliciela.

- Ja chcę truskawkowe i czekoladowe! - Wyrwała się rudowłosa.

- Okej. Nick? - Spojrzał radośnie na chłopaka.

- No ok. Niech będzie mięta i podwójnie czekolada. - Odrzekł chytrze.

- Interesująca mieszanka chłopie. - Poczochrał lekko Nicka. - Zamawiam to samo. - Odrzekł dumnie.
Podeszłam do nich bliżej i zaczęłam się rozglądać. W lodówkach były chyba wszystkie możliwe smaki lodów. W końcu mój wzrok pada na kilka smaków. Podskoczyłam w momencie, kiedy ktoś objął mnie w pasie. Dobrze znam ten dotyk, tą czułość i te dłonie. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Sorbet pomarańczowy i cytryna. - Odpowiedziałam na nie zadane, na głos pytanie Gideona.

- Cudownie. - Szepnął z ustami przy mojej szyi. Uśmiech powiększył się na mojej twarzy.

Mój ukochany po chwili puścił mnie i złożył zamówienie. Minęło kilka sekund, nim otrzymaliśmy rożki z gałkami lodów. Wychodząc z ''sklepu'' byliśmy w wyśmienitych nastrojach. Moje rodzeństwo się śmiało i drażniło na przemian, ja i Gideon szliśmy w objęciach po ścieżkach parku. Wymarzony wieczór. Słonce powoli już zachodziło, a księżyc stawał się coraz wyraźniejszy.

Nagle stało się coś dziwnego. Wszystko stało się znacznie wyraźniejsze, a ludzie wokoło mnie zaczęli się rozpływać. Do tego wszystkiego głowa zaczęła mi pękać.

- Już niedługo. - Ten głos był mi tak znany. - Niedługo wszystko doświadczy zenitu. Niedługo się wszystko zmieni. Niedługo nadejdzie purpur Aleksandrytu. Niedługo nadejdzie, ale wszystko może się zdarzyć. Rubine ja wrócę... - Popadłam w ciemność.



Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Wiemy, iż nic nie dodawałyśmy od dłuższego czasu, ale wiedzcie, że mamy zaplanowaną całą historię, tylko musimy to przerzucić na ''papier''. 

MAŁA PROŚBA! Niech każda osoba, która przeczyta ten rozdział, pozostawi po sobie komentarz! JEST FUNKCJA ANONIMOWA!!! To wam zajmie niecałą minute, a dla nas ma wielkie znaczenie! 

PS. Kolejny rozdział już piszemy! Na pewno ukaże się niebawem!

Szablon by Katrina S