30 sierpnia 2015

Hej.

 Jak wam się podoba nowy szablon. Grafikę sama stworzyłam, ale kody CSS są od  Kariny z SOSNOWEJ!!!

Mamy nadzieję, że nowy wygląd bloga wam się podoba.

paulina patrycja.
♥♥♥


24 sierpnia 2015

Rozdział - Dodatek


 +16
Ten rozdział powstał przy współpracy naszych zrytych kumpli. Jest to dodatek, który nie ma związku z główną historią. Może być przykry dla niektórych osób. Z góry przepraszamy. 

"Przegrany zakład" :)  



Gideon


Spoglądając na kartkę nie dowierzałem własnym oczom. Wyjąłem łyżkę z kieszeni

- Kochanie zawsze lubiłem jak mnie drapałaś, teraz ja cie podrapie tylko, że trochę inaczej. Jednak ten woreczek śniadaniowy nie spełnił swojej roli - ściągnąłem brwi i zamyślony zacząłem wyobrażać sobie skrobanko.

- Kochanie mówiłam ci abyś kupił truskawkowe prążkowane a nie jakieś woreczki, niedość że nie doszłam to jeszcze zaszłam - rzekła zawiedziona.

 -Oj! Biedactwo, tak mi przykro - powiedziałem ironicznie - To twój problem, a nie mój -  dodałem po chwili.

Po kilku sekundach ogarnął moją ukochaną szał, dziki szał i wybiegła z krzykiem przez główne drzwi, machając rękami jak wariatka. Twarze wszystkich skierowały się w moją stronę z pytaniem w oczach.

- No co? - wzruszyłem ramionami i poszedłem za moją wybranką.

Złapałem ją na schodach i zaciągnąłem do składzika, tam przywaliłem przepychaczką do kibla w głowę. Dzięki temu miałem spokój i mogłem zająć się zacieraniem śladów moich plemników.




***


Gwendolyn



Zbudziłam się nazajutrz, po wieloletnim śnie z wielkim, fioletowym guzem.
Dookoła mnie były góry, rzeki, doliny, lasy i łąki, a przede mną mój największy koszmar. Moje nie narodzone dziecko pełzło w moją stronę, trzymają w jednej niby rączce drewnianą łyżkę, a w drugiej przepychaczkę do toalety.


Pamiętaj!
Czytasz, komentuj!





19 czerwca 2015

WAŻNE INFO!



Wiem, że nas zabijecie, ale cóż. Mam dwie informacje.

1. Z przykrością informuje was, że blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony!

2. Założyłam nowego bloga o trylogii czasu. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Nazwa nowego bloga to: ''Czas nie stanie na przeszkodzie miłości.”

http://time-joined-us.blogspot.com/


paulina patrycja
      ♥♥♥



10 czerwca 2015

Rozdział 11




Gwendolyn




Po skończonym treningu wszyscy bylin zszokowani moimi umiejętnościami. Jednak te potajemne lekcje się na coś przydały. Choć by dla miny Gideona i Falka. Kocham Gideona, ale nie mogłam się powstrzymać i paści na podłogę turlając się po niej jak oszalała. Wiem, że zapewne wyglądało, to jak bym była jakąś wariatką, ale co ja mam na to poradzić?

- Gwany, no już. - Zaczął mój narzeczony.- To nie jest śmieszne.- Powiedział udawanym poważnym tonem. Wiedziałam, że sam zaraz parsknie. Widać to w jego oczach.

- Jest! - Odparłam, powstrzymując śmiech, a Gid zaczął podawać mi rękę.

Chwyciłam pomocną dłoń i w momencie, kiedy zaczął mnie podnosić, pociągnęłam go do siebie i nietrafnie wylądował na mnie. Nie spodziewałam się, że jest taki ciężki. Chłopak, jak by nigdy nic, przytulił się do mnie i zaczął wygodnie się układać. Myślałam, że zaraz mnie udusi. Brakowało mi tchu oraz miałam wrażenie, iż moje płuca zostaną zaraz zmiażdżone.

- Gideon. - Wydyszałam ostatkami sił.

Brunet, jak by nigdy nic,wzruszył ramionami i sturlał się ze mnie.

- Jak długo macie zamiar ciągnąć tę sielankę? - Niespodziewanie odezwał się Wielki Mistrz Loży.

Oboje spojrzeliśmy się na siebie, a następnie na Falka.

- Chyba mam prawo czasem podręczyć własną narzeczona? - Warknął Gideon. Wiedziałam, że jest niezadowolony z powodu, iż jego kuzyn przerwał mu zabawę. Mój ukochany bywa czasami jak dziecko. Chyba wszyscy mężczyźni tak mają.

Mężczyzna na jego słowa wytrzeszczał oczy. Przypominały ogromne spodki. Jego twarz, pobladła i zaczął głębiej oddychać. W międzyczasie oboje podnieśliśmy się z podłogi i podeszliśmy do Falka.

- Spokojnie. - Zaczęłam. - Oddychaj. Wdech i wydech.

Poczułam, jak Gideon obejmuje mnie rękom w pasie od tyłu. W tym miejscu przeszło mnie lekkie mrowienie. To niesamowite jak na mnie działa.

- Od jak dawna i dlaczego ja nic o tym nie wiem?! - Nagle wybuchł mężczyzna.

- Sądziliśmy, że Lady Arista cię już poinformowała — Zaczął nas bronić Gideon. - Przecież zawsze wszystko pierwszy wie i cię informuje.

Mój narzeczony zrobił coś niespodziewanego i uśmiechnął się słodko oraz niewinnie. W tamtej chwili przeżyłam szok. Czy on się zemnie, nabijał?



                                ***



Już wchodząc, do domu słyszałam piski ganiającego się mojego rodzeństwa. Uśmiechnęłam się na te odgłosy. Gideon powoli otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Na samym wejściu już zostałam staranowana przez Nika i poleciałam do tyłu i nagle trzask pode mną. Jęknęłam wkurzona.

- Nick! - Wrzasnęłam wściekle.

Co on sobie wyobraża. Ygg.

Chłopak pokazał mi język i zaczął się wycofywać. Co za dzieciak. Uśmiechnęłam się lekko na tą myśl.

- Gwany, wszystko w porządku? - zapytał mnie Gideon, podając mi rękę.

- Tak, tylko trochę boli mnie kręgosłup.- Gdy stanęłam, już na nogi miałam ochotę pójść i zabić Nika. Po chwili skrzywiłam się, chcąc zrobić krok. Kostka zaczęła mnie lekko boleć. Przystanęłam na chwilę.

- Gwen...? - Mój ukochany wydawał się zmartwiony.

- Wszystko w porządku. - Zapewniam go i zaczęłam lekko kręcić kostką. Po chwili ból ustąpił, a ja odetchnęłam z ulgą.

Szybko się uśmiechnęłam i chwyciłam Gideona za rękę. Oboje z uśmiechem, weszliśmy do saloonu. W pokoju zastaliśmy wszystkich prócz Lady Aristy, Charlotty i cioci Glendy. Caroline na nasz widok wraz z Niock'kiem zerwali się z kanapy.

- Lody! - Dziewczynka zaczęła skakać. Podbiegła do Gideona. - Ty ja lody. - Mówiąc, to wskazywała palcem na bruneta i na siebie. - Teraz. - Szybko dodała.

To tak komicznie wyglądało. Musiałam powstrzymywać śmiech. Jak na dziesięciolatkę jest bardzo pewna siebie, co dodaje jej dużo uroku. Moim zdaniem najważniejsze jest to, iż nie udaje nikogo, po prostu jest sobą. To takie piękne.

- Nie zapomnijcie o mnie! - Krzyknął mój braciszek.

- Nigdy. - Mrugnęłam do niego.

- Się wie. Co byście zrobili bez takiego przystojniaka jak ja. - Stwierdził rudzielec, kiwając głową. I jak tu się na niego gniewać?

Na chwilę przysiadłam na kanapie tuż obok Lucy. Od powrotu do XXIw. jest taka szczęśliwa, ale wiem, że brak jej mojego brata. Niestety został pod opieką Lady Tilney. Podczas każdej elepsii odwiedzają syna. Rozumiem ich doskonale. Na pewno będąc na ich miejscu, robiłabym, to samo.

- Niestety nie pójdziemy z wami. - Zaczęła moja matka — Niestety Falk chce z nami o czymś porozmawiać. Twierdzi, iż to pilne. - Wydaje się lekko z tego powodu smutna.

- Rozumiem. - Odparła najdelikatniej, jak potrafiłam, lekko ją przytulając. - Wiesz może, o co chodzi? - Jestem tego strasznie ciekawa.

- Nie, ale dam ci znać od razu po spotkaniu. - Obiecała.

- Dzięki. Za nim ja bym od kogoś wyciągnęła, jakieś informacje minęłyby wieki. - Kobieta się lekko skrzywiła.

- Przepraszam. - Szepnęła.

- Za nic nie musisz przepraszać. Przecież to nie twoja wina, że między nami są takie stosunki. - Mam nadzieję, że jakoś to pomoże. Lucy wydaje się taka przygnębiona tym wszystkim.



                                 ***



Kiedy dojechaliśmy pod lodziarnię, Gideon nawet nie zdążył zaparkować, a ta dwójka niczym błyskawica wybiegła z pojazdu i popędzili na miejsce. Nie zdążyłam nic powiedzieć, tylko westchnęłam głęboko. Po paru sekundach Gideon zaparkował.

Gdy spojrzałam na narzeczonego, okazało się, iż on też mi się przygląda. Moje serce ponownie urosło na ten widok. Kiedy mój wzrok padł na jego oczy i się pogłębił, miałam wrażenie, że to wczoraj go poznała, że to wczoraj pierwszy raz się pocałowaliśmy, że to wczoraj go nienawidziłam, że to wczoraj mi wyznał szczerze, iż mnie kocha i błagał, abym przeżyła. A tu proszę! Tyle czasu jesteśmy już razem i wszystko ciągnie do szczęśliwego zakończenia. Czasem przeraża mnie, to jak bardzo go kocham.

- Idziemy? - Zapytał, muskając czule palcami mój policzek.

- Wypadałoby, za nim rozniosą to miejsce. - Oboje zachichotaliśmy.

Gideon wysiadł z samochodu, obszedł maskę i otworzył drzwi z mojej strony. Szybko wstałam z siedzenia i chwyciłam go za dłoń. Przeszedł mnie przyjemny prąd. Kiedy weszliśmy, do lodziarni ujrzeliśmy Nicka i Caroline przyklejonych do szyby lodówki. Naprawdę, bywają niemożliwi.

- Wybraliście już coś? - Gideon podszedł do nich od tyłu i lekko objął. Obrazek niezwykle słodki.

- Nom. Chyba tak... - Nick zrobił minę myśliciela.

- Ja chcę truskawkowe i czekoladowe! - Wyrwała się rudowłosa.

- Okej. Nick? - Spojrzał radośnie na chłopaka.

- No ok. Niech będzie mięta i podwójnie czekolada. - Odrzekł chytrze.

- Interesująca mieszanka chłopie. - Poczochrał lekko Nicka. - Zamawiam to samo. - Odrzekł dumnie.
Podeszłam do nich bliżej i zaczęłam się rozglądać. W lodówkach były chyba wszystkie możliwe smaki lodów. W końcu mój wzrok pada na kilka smaków. Podskoczyłam w momencie, kiedy ktoś objął mnie w pasie. Dobrze znam ten dotyk, tą czułość i te dłonie. Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Sorbet pomarańczowy i cytryna. - Odpowiedziałam na nie zadane, na głos pytanie Gideona.

- Cudownie. - Szepnął z ustami przy mojej szyi. Uśmiech powiększył się na mojej twarzy.

Mój ukochany po chwili puścił mnie i złożył zamówienie. Minęło kilka sekund, nim otrzymaliśmy rożki z gałkami lodów. Wychodząc z ''sklepu'' byliśmy w wyśmienitych nastrojach. Moje rodzeństwo się śmiało i drażniło na przemian, ja i Gideon szliśmy w objęciach po ścieżkach parku. Wymarzony wieczór. Słonce powoli już zachodziło, a księżyc stawał się coraz wyraźniejszy.

Nagle stało się coś dziwnego. Wszystko stało się znacznie wyraźniejsze, a ludzie wokoło mnie zaczęli się rozpływać. Do tego wszystkiego głowa zaczęła mi pękać.

- Już niedługo. - Ten głos był mi tak znany. - Niedługo wszystko doświadczy zenitu. Niedługo się wszystko zmieni. Niedługo nadejdzie purpur Aleksandrytu. Niedługo nadejdzie, ale wszystko może się zdarzyć. Rubine ja wrócę... - Popadłam w ciemność.



Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Wiemy, iż nic nie dodawałyśmy od dłuższego czasu, ale wiedzcie, że mamy zaplanowaną całą historię, tylko musimy to przerzucić na ''papier''. 

MAŁA PROŚBA! Niech każda osoba, która przeczyta ten rozdział, pozostawi po sobie komentarz! JEST FUNKCJA ANONIMOWA!!! To wam zajmie niecałą minute, a dla nas ma wielkie znaczenie! 

PS. Kolejny rozdział już piszemy! Na pewno ukaże się niebawem!

17 kwietnia 2015

Info!!!


Ostatnio myślałam dużo i zgodziłam się z józefina wojtkiewicz. Postanowiłam założyć, nowego bloga o DA.  Mojego drugiego bloga Dary Anioła-Inna Historia jeszcze nie kończę. Niestety nie wiem, kiedy go odwieszę.  ;-(    Zero pomysłów na EXT!!!!!! Kompletnie mnie to załamuje. Mam nadzieję, że ta nowa historia wam się również spodoba. Trzymajcie kciuki i zapraszam, paulina patrycja.

Historia zawsze może się zmienić. 
http://history-can-always-change.blogspot.com/

27 marca 2015

Rozdział 10



~Gwendolyn~




Spotkanie w smoczej Sali jeszcze trwało, ale i tak wysłano mnie z doktorem Wajtem do jego gabinetu. Przysiadłam na krześle przy jego biurku i zaczęłam go obserwować.

- Nie rozumiem, po co to wszystko. Przecież nie mogę być kluczem, bo jestem podróżnikiem. To zaprzecza samo sobie. – Stwierdziłam.

- Wiem, ale Falka czasem nie przegadasz. – Poparł mnie Jake.
Doktor wyjął z szafek potrzebne przyrządy do pobrania krwi i podszedł do mnie. Cały czas obserwowałam go z zafascynowanie.

- Proszę, abyś teraz się nie ruszała. – Skinęłam głową i zaczęłam miarowo oddychać.

Mężczyzna zdezynfekował odpowiednie miejsce i przeszedł do działania. Poczułam niekomfortowe ukucie. Zacisnęłam usta, aby nie wydać syku. Po kilku sekundach było już po wszystkim.

- Dziękuję, mam wszystko, co potrzebuję. – Powiedział, wkładając probówkę z moją krwią do specjalnego pojemnika.

- Mam nadzieję. – Mruknęłam.

- Proszę się rozchmurzyć panno Gwendolyn. Zawsze mogło być gorzej.

- W sumie ma pan rację. Zawsze mogli kazać panu mnie pokroić. – Odparłam ironicznie.

Mężczyzna się uśmiechnął i odwrócił do mnie plecami. Nagle za niego wyłonił się mały chłopiec. Robert przysiadł na biurku ojca i wyszczerzył zęby w szeroki uśmiech.

- Hej Gwendolyn. – Uśmiechnęłam się do niego. – Fajnie, że cię znalazłem. Twój kot nie chce się ze mną bawić. - Poskarżył się. Przypuszczam, iż na Xemeriusa.

- Nie jestem kotem! – O wilku mowa. Gargulec wystawił głowę przez ścianę.

- To niby czemu masz uszy i ogon? – Chłopiec zaczął się sprzeczać.

Xemerius przeszedł cały przez ścianę i podszedł do syna doktora, po czym wzniósł się w powietrze.

- Bo jestem wielce szanowanym Gargulcem, a nie kotem. Patrz! – Wskazał na swoje skrzydła. – Koty ich nie mają! - Szczerze jest to lepsze od komedii. Przydałby się jeszcze popcorn.

- No i co, ale nadal nie chcesz się ze mną bawić. – Bez przerwy obserwowałam ich z zaciekawieniem. – Dlaczego? – Zajęczał chłopiec.

- Bo mam lepsze rzeczy do roboty. Na przykład pożeranie takich jak ty! – Warknął Gargulec. Teraz to przesadził.

W tym Momocie miałam gdzieś obecność doktora Wajta. Wzięłam głęboki oddech i wstałam.

- Przestańcie obaj! – Podniosłam głos, a mężczyzna się na mnie spojrzał, ale nic nie powiedział. Chłopiec i Gargulec zamilkli i spojrzeli na mnie. – Jesteście nie do wytrzymania. Robercie Xemerius nie jest kotem, mimo że na owego wygląda, a ty — Wskazałam Xemeriusa. – Mógłbyś pobawić się z Robertem. Myślę, że dobrze by ci to zrobiło.

- Ale… - Zaczął, lecz widząc moje ostrzegawcze spojrzenie, poddał się i poszedł z chłopcem.

Opadłam z jękiem na fotel. Ci dwaj z dnia na dzień robią się coraz gorsi w stosunku do siebie. Przydałaby im się terapia dla par.

- W porządku? – Zaniepokoił się doktor Wajt.

- Raczej tak... – Wstałam i zaczęłam iść do wyjścia.

- O Gwendolyn. - Jake mnie zatrzymał. – Proszę iść do sali z Chronografem.

- Dobrze dziękuję panu. – Uśmiechnęłam się do niego.

- Cała przyjemność po mojej stronie.



~Gideon~




Falk wysłał Gwenny wraz z doktorem Wajtem do jego gabinetu. Mój kuzyn uparł się na badania krwi rubinu. Osobiście sądzę, że to bezcelowe. Przecież Gwendolyn jest dwunastym podróżnikiem, a nie kluczem. Gdyby nim była już z pewnością o tym byśmy wiedzieli. Dziwi mnie jeden szczegół, którego ci idioci nie zauważają.

-w takim razie to może okazać się przełomem. Podróż w przyszłość.- Odezwał się jeden ze strażników.

-Owszem o ile te zapiski mówią prawdę, to krew rubinu jest znacznie cenniejsza, niż przypuszczaliśmy.- Zachwycił się Falk.

No nie zaraz coś mnie trafi. Ci idioci naprawdę tego nie zauważyli. Westchnąłem ciężko.

-Co dokładnie pisze w zapiskach?!- Zabrałem głos, a wszyscy zamilkli.

-Coś się stało Gideonie?- Mistrz loży podniósł kartki i zaczął odnajdywać odpowiedni fragment.- Znalazłem... klucz jest zrodzony z dwójki podróżników, których miłość przeszła wiele prób...

-A jest tam może o tym, że klucz jest jednym z podróżników?- Nie wytrzymałem.

-Gideonie, do czego zmiatasz...?- Wszyscy spojrzeli na mnie.

-W zapiskach jest mowa o tym, że klucz jest dzieckiem dwójki podróżników, ale nie ma tam wzmianki o tym, iż ten klucz jest podróżnikiem. Dla tego wątpię, że chodzi o Gwendolyn.- Mistrz loży zaczął wypatrywać się we mnie chyba z podziwem.- Stwierdzam tylko fakty.- Szybko dodaję.

-Cóż słuszne spostrzeżenie. Weźmiemy je pod uwagę.

Debatowaliśmy jeszcze przez jakiś czas a później wysłano mnie na elepsję. Chciałem czekać na Gwenny, ale pan Gorgan zapewnił mnie, że za nie długo do mnie dołączy. Szczerze byłem zbyt zmęczony na kolejne sprzeczki. Mężczyzna nastawił chronograf na spokojny wieczór w 1925 r. Kiedy, Kilka razy zmieniłem pozycję, aż przystałem na leżącej. Głucha cisza zaczęła na mnie działać jak kołysanka. Po jakimś czasie odpłynąłem.




~Gwendolyn~




Kiedy dotarłam do pomieszczenia z chronografem, zostałam w nim pana Giordano. Ustawił chronograf na odpowiednią datę i uprzedził mnie, że Gideon już tam czeka Włożyłam palec w odpowiednie miejsce, po czym poczułam ukucie. W żołądku zaczęło mi się wszystko przewracać a głowa lekko pulsować. Coś takiego zawsze miało miejsce przy przeskoku.

Kiedy wylądowałam w pomieszczeniu z zieloną sofą, było tu dziwnie spokojnie. Nawet jak na miejsce, w którym miał się znajdować sam Gideon. Zaczęłam się rozglądać z niepokojem, a do głowy napływało tysiąc myśli na raz. Wszystkie negatywne. Po chwili się uspokoiłam, zauważając bruneta pochrapującego na kuzynce sofie. Podeszłam do niego, odgarnęłam kilka niesfornych kosmyków z twarzy i cmoknęłam w miejsce między brwiami. Jest taki uroczy, kiedy śpi. Przykucałam przy nim i zaczęłam w niego wpatrywać. Mogłabym to robić bez przerwy. Wygląda tak uroczo i bezbronnie. Zaczęłam się delikatnie bawić jego włosami.

- Wiem, że byś chciała takie, ale skarbie one są moje. - Wymamrotał Gideon pod nosem, po czum leniwie otworzył oczy, odsłaniając swoje zielone niczym szmaragdy tęczówki.

- Jak drzemka, panie de Villiers? - Zapytałam, nie zwracając uwagi na jego poprzednią uwagę.

- Cóż, panno Shepherd. Była tak miła, jak zawsze bez pani. - Oznajmił, robiąc mi trochę miejsca. - Dołączysz się?

Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na sofie. Chłopak położył głowę na moich kolanach. Ponownie zanurzyłam palce w jego czuprynie, a Gideon uśmiechnął się i wtulił we mnie głowę.

- Jak tam wizyta u doktora?

Uśmiechnęłam się na samą myśl o niej. Robert i Xemerius bywają tacy uparci, a zarazem podobni.

- Wszystko dobrze. Uważam, że to było bezcelowe...

- Ale? - Przerwał mi w pół zdania.

- Ale było warto. - Spojrzał na mnie z zainteresowaniem. - Xemerius plus Robert, równa się komedia nie z tej planety, którą na końcu załagadzam.

- Czyli ten idiotyczny pomysł miał i drugą stronę medalu. - Stwierdził Gideon, a uśmiech z jego twarzy nie z chodził.

- W rzeczy samej. - Przyznałam.

Przeczesują palcami jego gęstą kasztanową czuprynę. Słyszę, jak lekko pomrukuje. Ten odgłos przypomina mi kota, którym opiekowała się kiedyś Leslie. Ten zwierzak był taki uroczy, ale zniszczył mi nową torbę. Po dziesięciu minutach w jego towarzystwie pozostały z niej strzępy.

- Halo! Ziemia do Gwendolyn. - Podskoczyłam na dźwięk głosu Gideona. Złapałam jego rękę, którą machał mi przed twarzą i położyłam na jego torsie.

- I niech tu zostanie. - Nachyliłam się i delikatnie szepnęłam.

- Mam się obrazić? - Usiadł i zaczął udawać naburmuszonego.

Zachciało mi się śmiać. Gdybym to ja tak się zachowała dwa lata temu, powiedziałby „ Gwendolyn nie zachowuj się jak dziecko”. Do tego dodałby ten swój uśmieszek. Na to wspomnienie roześmiała się a mój „narzeczony” spojrzał na mnie przenikliwie.

- Panno Shepherd co tak panią bawi? - Zapytał, unosząc brwi i marszcząc czoło.

- Pan mnie tak bawi, panie de Villiers.

Spojrzał na mnie z błyskiem w oku. Szybko wstałam i zaczęłam biec. Złapał mnie w połowie drogi. Objął mnie ramieniem w pasie, podniósł i szybko odwrócił.

- Już mi nie uciekniesz. - Szepnął mi do ucha.

- A kto powiedział, że chcę uciekać? - Pisnęłam, gdy ponownie zaczął mną kręcić.

Kolejną godzinę spędziliśmy, przytulając się w słodkiej atmosferze. Podczas namiętnego pocałunku poczułam, jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na zegarek Gideona. 15:30.

- To już zaraz. - Odezwałam się, a rubinowe światło przeniosło mnie do 2015.

Przede mną w pokoju z chronografem pojawił się pan Giordano. Zaczął wstawać z krzesła, kiedy tuż obok mnie pojawił się Gideon.

- Dobrze, że już jesteście. - Mężczyzna wydawał się spięty. - Falk zarządził trening... Za dziesięć minut macie stawić się przebrani w dużej sali. - Oznajmił i zaraz wyszedł.




                      ~30 minut później~




Przebrana w czarne legginsy i bokserkę oraz bordowe converse ruszyłam do wyznaczonego miejsca. W środku zastałam Gideona rozmawiającego Giordano i Falkiem.

- Gwendolyn, nareszcie jesteś. - Odwróciłam się z uśmiechem na ustach.

Zbliżając się do Gideona, poczułam na sobie morderczy wzrok mistrza Loży. Nawet nie chciałam go odwzajemnić. Skuliłam się w sobie i szybkim krokiem podeszłam do Gida. Nagle zatrzymałam się, wpatrując się w niego. Na jego szerokich ramionach można było dostrzec kropelki potu, a biała koszulka opinała się na nim. Włosy zaczesał do tyłu. Między nami pojawiło się napięcie, którego wcześniej nie czułam. Zrobił krok w moją stronę. Jego ruchy były powolne, ale drapieżne. On też to poczuł, widać było to w jego oczach, które zrobiły się ciemniejsze. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Oblizałam spierzchnięte usta, na co on wciągnął powietrze. Czułam się jag byśmy, zostali sami na ziemi. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego przedramienia, unosząc dłoń w górę po obojczyku, piersi i umięśnionym brzuchu. Przygryzłam wargę i w jednej chwili chwycił mnie, chcą szybko pocałować, czekałam na jego usta. Nagle Falk krzyknął, żebyśmy wracali do ćwiczeń.

Oboje zaskoczeni odskoczyliśmy od siebie.

Wracając do poprzedniej lekcji. Wzięłam szablę do ćwiczeń i przybrałam początkową pozę. Gideon ustawił się po przeciwnej stronie. Napięcie między nami znikło, więc mogłam się skoncentrować na ćwiczeniach.

- Dam ci fory i pozwolę pierwszej zaatakować. - Powiedział, uśmiechając się przebiegle.

Szybkim ruchem wykonałam pierwsze pchnięcie. Nie trafiłam. Gideon uśmiechnął się zadowolony.

- Och, kochanie jednak ci się przydadzą. - Dopowiedział, uderzają swoją szablą o moją.

Wzięłam głęboki oddech. Skoro tak chce się bawić. Ruszyłam do przodu, unikając i odpierając jego ataki. Wykonałam kilka podskoków, salt i gwiazd w powietrzu. Za każdym razem na twarzy mojego ukochanego widniało zdumienie, zresztą Falk inaczej nie wyglądał. W końcu zadałam ostateczny ruch, tym samym pokonując niezastąpioną maszynę do zabijania. Gideon stał jak słup soli. Zresztą jego kuzyn też, jedynie pan Giordano uśmiechał się do mnie z dumę.




~Gideon~



Cały czas wpatruję się oszołomiony w Gwendolyn. Kiedy ona nauczyła się fechtunku i to tak dobrze? Ta dziewczyna z dnia na dzień coraz bardziej mnie zadziwia.

- Halo! Ziemia do ofiary! - Dziewczyna zaczęła machać ręką tuż przed moją twarzą.

- Nabijasz się ze mnie? - Nie spodziewanie odzyskałem zdolność mowy.

- Może. - Wyszeptała z uśmiechem anioła. Zachciało mi się śmiać, ale nadal utrzymywałem poważny wyraz twarzy.

Odwróciłem spojrzenie i dostrzegłem, że Falk zniknął wraz z George. Zapewne sekundę temu wyszli. Poczułem na sobie wzrok dziewczyny. Odwróciłem się w jej stronę. Dopiero teraz dostrzegłem, że jej oczy błyszczały niczym szafiry, a uroczy uśmiech jest promienny. Nagle poczułem coś dziwnego. Jak by do niej mnie przyciągało jakaś nie widzialna siła. Szybko do niej podeszłem i znienacka pocałowałem. Wydała pisk zaskoczenia, ale mnie nie odepchnęła. Wplotła swoje szczupłe palce w moje włosy i lekko szarpnęła. Z jej ust wydostał się cichy jęk i lekko je otworzyła. Od razu natarłem na nie językiem. Ręką powiodłem, do jej tali przyciskając, ją do siebie jeszcze bliżej, jeśli to w ogóle możliwe. Usta przeniosłem na policzek, linie żuchwy, a następnie na szyję i ucho, podgryzając lekko płatek. Odchyliła głowę, ułatwiając mi dostęp. Prawą dłoń wsunąłem pod jej koszulkę i opuszkami palów sunąłem po jej plecach. Jej skóra była aksamitna i gładka. Odsunąłem się o parę centymetrów, by spojrzeć na nią. Oczy ma przymknięte, a usta lekko otwarte. Jej policzki są zaróżowione. Oddychała szybko jak po przebiegnięciu maratonu. Wolną ręką dotknąłem, go przesuwając, kciukiem po jej opuchniętych czerwonych wargach. Otworzyła oczy szerzej i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się, zaskoczona moim nagłym zachowaniem. Miałem ochotę ponownie połączyć nasze usta, ale w tym samym momęcie wszedł Falk. Nagle odskoczyła ode mnie, jak bym ją poraził...




Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Napisałam go wraz z nową autorką Pauliną K. W następnych rozdziałach mogą się pojawiać podobne momenty. Chodzi mi np. o samą końcówkę. Chyba załapiecie. 


Byłybyśmy wdzięczne, jeśli pod tym rozdziałem każda osoba, która go przeczyta, by zostawiła jakiś komentarz. Może to być jeden wyraz, litera, znaczek, cokolwiek. Chcemy sprawdzić, ile osób czyta nasze wypociny. 


Mamy nadzieję, że wystarczająco długi. 

Zachęcamy do komentowania i życzymy wam udanego weekendu.

14 marca 2015

Puki czekacie na NEXT! ( Rozdział 9 ) Zjadłyśmy ten fragment w rozdziale 9! WYBACZCIE!!!!



Charlotte



Kiedy usłyszałam dźwięk, odjeżdżającego samochodu chciałam się podnieść, ale silna ręka Raphaela uniemożliwiała mi tę czynność. Patrząc na przyjaciela, czuję się okropnie zrobiłam coś, czego z pewnością będę żałowała. W końcu udało mi się wydostać z pułapki i założyć szlafrok. Kiedy wzięłam ubrania i otworzyłam drzwi, zobaczyłam Caroline podskakującą na korytarzu. Kiedy mnie zobaczyła, od razu się zatrzymała.


- Jak się czujesz? – Zapytała dość dziwnie przejęta i radosna.

- Dobrze. Co ty taka wesolutka? – Te dzieci z dnia na dzień są coraz dziwniejsze.

- No bo wieczorem idę na lodu z Gideonem i Paulem. Fajnie nie! – Pisnęła. – Szkoda, że cię nie było na śniadaniu, wtedy może poszlibyśmy w siódemkę.

- Doprawdy? – Odparłam oschle.

- No! O i jeszcze było strasznie zabawnie. Cały czas się śmialiśmy. – Wyszczerbiła zęby w przesłodzony uśmiech.

Nie miałam ochoty jej dłużej słuchać, więc przepchnęłam się obok niej i skierowałam do łazienki. Szybko wykona łam poranną toaletę i zrobiłam makijaż. Użyłam krwisto czerwonej pomadki oraz ciemnych cieni. Ubrałam dżinsy z motywem kwiecistym, pomarańczową bluzkę bez ramiączek stylu bombka do tego czarne botki na koturnie i jaskrawo różową marynarkę. Wszystko dopełniłam złotym naszyjnikiem z sową i łososiową kopertówką. Gideon padnie na mój widok.

Szybko wróciłam do pokoju i zobaczyłam, że Raphael zniknął. Czy mnie aż tak długo nie było? Wszystkie jego rzeczy zniknęły, a po poprzednim bałaganie nie ma śladu. No cóż, jego wybór. Prychnęłam i podeszłam do lustra. Poprawiłam włosy i wzruszyłam ramionami.



Proszę, komentujcie!!!!!!!!!

Ten kawałek miał być w rozdział 9, ale zapomniałam go tam wkleić, ponieważ napisałam go po tym, kiedy skończyłyśmy pisać rozdział 9. Więc ten fragment ma swoje miejsce między: 

Gwendolyn a Gideonem. Dokładnie po słowach: 

" - Podwieźć panią?
- Może. – Uśmiechnęłam się i do niego podeszłam. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- W takim tempie to nie zdążę na żaden z wykładów. – Wyszeptałam, odwracając jego głowę dwoma palcami. Wiedziałam, że zmierzałoby to pocałunku, a mi się trochę śpieszy.
- Mam się obrazić? – Uniosłam brwi. – Doba wskakuj.
Otworzył mi drzwi i czekał, aż wsiądę.
- Co za Dżentelmen z pana panie de Villiers.”

I dopiero teraz jest miejsce Charlotte a dopiero po niej Część oczami Gideona. Wiem, że to trochę zamatfane, ale jednak mam nadzieję, że wam się spodoba. ;-D

Proszę, komentujcie!!!!!!!!!

Szablon by Katrina S