24 lutego 2015

Rozdział 6



Gwendolyn



W momencie założenia ostatniego dodatku, mojej kremowej sukni sięgającej mi do kostek Madame Rossini zaczęła zachwycać się swoim dziełem. Nie, żeby inne stroje w jej wykonaniu nie były imponujące. Ale ta suknia ma coś w sobie. Może to te koronkowe wykończenia albo chodzi o jej krój. Sama już nie wiem. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze.

- To co? Może zdjęcie łabędzia szyjko? - Kobieta jest widocznie podekscytowana.

- Czyta mi pani w myślach.

Podaje telefon komórkowy kobiecie i pozuję do tradycyjnego, pamiątkowego zdjęcia. W momencie, kiedy kończymy do pracowni, wchodzi Gideon. Ma na sobie czarny frak i marynarkę oraz spodnie. Pantofle idealnie współgrają z całym strojem. Wszystko dopełnia śnieżno biała koszula oraz mucha. Po chwili dostrzegam, że na rękach ma czarne skażane rękawiczki, które powoli ściąga.

- Manyfic!!! Buntownik nareszcie uległ mojemu czarowi. - Madame Rossini wygląda, jag by miała, zaraz zemdleć z zachwytu, a ja powstrzymywałam wybuch śmiechu.

Brunet dostrzegł moją reakcję i zbliżył się do mnie kilka kroków z udawaną poważną miną.

- Aż tak bawię panią, panno Shepherd? – Spojrzałam mu prosto w oczy.

- Cóż panie de Villiers, owszem pan mnie bawi. – Odparłam udawanym poważnym tonem.



***



W chwili, gdy Gideon zatrzymał samochód, podniosłam wzrok i ujrzałam ogromny korek ciągnący się przez kilka ulic.

- Cholera! – Warknął brunet, uderzając dłońmi w kierownicę.

Przewróciłam oczami i oparłam głowę o szybę drzwi. Nie słychać nic prócz cichego radia. W Momocie, kiedy zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, pogłośniłam radio i zaczęłam ją śpiewać.




Gideon oderwał wzrok od ciągnącego się sznury pojazdów i przeniósł go z uśmiechem na mnie. Głęboko spojrzałam w jego błyszczące zielone oczy, a ten wyszczerzył zęby w szeroki uśmiech niewiniątka.

- Co? – Moje spojrzenie stało się przenikliwe.

- Wyjdź za mnie. – On jest głupi czy ślepy?

Pogłośniłam bardziej odtwarzacz i zaczęłam dalej śpiewać.

-  I, I love you like a love song baby
   I, I love you like a love song baby
   I, I love you like a love song baby



***



Gideon



Odwiozłem Gwenolyn do domu i sam pojechałem do siebie, aby się przebrać w Garnitur. Siedzę w samochodzie i boję się tego, co mogę tam zastać. Po moim powrocie w mieszkaniu był istny chlew, a swojego braciszka zastałem w wannie kąpiącego się w spaghetti. Nie mam pojęcia i nie chcę wiedzieć, jak on to zrobił, ale od tamtego czasu boje się tego, co wymyśli.

Ostrożnie otwieram drzwi wejściowe i niepewnym krokiem przekraczam próg domu. Rozglądam się, w okuł i oddycham z ulgą. Wszystko jest na swoim miejscu.

- Jesteś kompletnym idiotą!!! – Znam ten głos.

Ktoś trzasnął drzwiami od pokoju Raphala. Nagle do salonu wbiegła lekko roztrzęsiona Leslie. Jej oczy i policzki są czerwone od łez. Co tu się działo? Na mój widok znieruchomiała.

- Less. Wszystko w pożarku? – Zaniepokoiłem się.

- Nic nie jest w porządku! Twój brat to skończony kretyn! – Z tarła z policzka łzy.

- Co on znów zrobił?

- Sam idź, zobacz. – Coraz bardziej szlochała. – Ale przyrzekam, że jeżeli znów go zobaczę, to gołymi rękami uduszę. – Warknęła i wybiegła z mieszkania.

Ruszyłem do pokoju brata, aby wyjaśnić tę całą sytuację. Już za drzwi słyszałem żeński głos.

- Raphaël qui est-elle? (Raphael kim ona jest!?) – Ten głos i akcent kogoś mi przypominają.

- Ne t'en fais pas. Je vais lui parler plus tard. ( Nie przejmuj się nią. Później z nią pogadam). – W co on do cholery pogrywa?!

Wpadłem do jego pokoju jak burza.  Na łóżku bruneta siedzi blondynka o jasnej cerze i niebieskich oczach. Jej włosy spływają na ramiona kaskadami. Ze skądś ją znam. Zacząłem przekopywać szufladki pamięci. Emma. Była dziewczyna Raphaella. Rozstali się w dnu jego wyjazdu z Francji.

Oboje przenieśli wzrok na mnie.

- To nie tak jak myślisz! – Zareagował, automatycznie wstając.

- Honey ce qui se passe? (Skarbie, o co tu chodzi?) – Raphael spiorunował dziewczynę wzrokiem.

Podchodzę do nich bliżej. Jestem wściekły jak nigdy na brata. Próbuję powstrzymać wybuch i zachować zdrowy rozsądek.

- To z łaski swojej mi wyjaśnij. - Mój głos stał się chłodny.

Brat wziął głęboki oddech, podszedł do mnie, chwycił za nadgarstek i ruszyliśmy do salonu.

- Chodzi o to, że … - Do pokoju weszła francuska, a chłopak zaczął swój monolog, tłumacząc całą sytuację. Zjawiła się pod drzwiami jakiś czas temu z nadzieją, że ponownie będą razem mimo takiej odległości, nie chciała przyjąć do wiadomości, że nie są już parą i błagać go o to, żeby do niej wrócił.

Ciężko mi uwierzyć w tę całą historię. Nie rozumiem, po co ona przeleciała taki kawał drogi tylko po to, żeby Raphael do niej wrócił. To nie ma najmniejszego sensu.




Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Kolejny rozdział jest już gotowy, więc spodziewajcie się go o każdej porze dnia i nocy. ; -D 

Zachęcamy do komentowania i życzymy udanego tygodnia. <3





2 komentarze:

Szablon by Katrina S