04 marca 2015
Rozdział 8
Gwendolyn
Gdy ciocia Glenda zabrała Charlotte do pokoju, wszyscy zerwali się z swoich miejsc i zaczęli powoli do nas podchodzić . Kiedy spojrzałam na Paula myślałam, że za chwilę weźmie szczelbe i odszczeli Gideona . Na dobór złego w pokoju obok na ścianie wisiała jeszcze działająca wiatrówka dziadka. Całe szczęście, że w tym momencie znajdowała się przy nim Lucy, bo wole nie wiedzieć co by wtedy naprawdę zrobił. Wszyscy wokół zaczęli nam gratulować. Kiedy podeszła do nas Lady Arista zauważyłam, że na jej twarzy zagościło zadowolenie. W życiu nie widziałam jej aż tak szczęśliwej.
- Gratulacje kochani. - Po wypowiedzeniu tych słów przytuliła mnie oraz ucałowała w policzek jak i również mojego narzeczonego dawno tego nie robiła w stosunku do mnie.
-Dziękujemy- uśmiechnęłam się do niej po czym po chwili odeszła.
Kolejni goście powtarzali tą czynność. Leczy gdy dotarli do nas moi biologiczni rodzice, trzymający się pod rękę było widać nie zadowolenie z strony mojego ojca. Lucy zaczęła nam gratulować, trzymając Pola z dala od Gideona. Kiedy jednak przyszła kolej na jego, uściskał dłoń mojemu ukochanego tak mocno, że ten się skrzywił. W końcu podszedł do mnie delikatnie przytulił.
- Jeśli ten guwniaż cię skrzywdzi, będzie miał ze mną do czynienia. - Szepną mi do ucha.
- Proszę cię. - Odpowiedziałam mu ironicznie w momecię kiedy się ode mnie odsuwał.
Gideon spojrzał na mnie przenikliwie.
- Pod daszkiem stali i się zabijali. Xemerius o tym wiedział i wszystkim rozpowiedział, a, że nikt nie chciał tego słuchać, zacząłem wybuchać. - Zaczął śpiewać Xemerius zwisając z żyrandola.
Zaczęłam powstrzymywać śmiech, tak jak za każdym razem kiedy słyszę jakąś anegdotkę wydobywającą się z jego ust. Brakowało mi ich.
Gideon
Gdy wszyscy już nam pogratulowali do pokoju wszedł pan Berhart z tacą pełną lempekę z winem. Każdy bierze po jednej po czym Lucy wznosi toast za jubilatki oraz za nasze zaręczyny. Upijam łyk trunku z naczynia. Po jego smaku można wywnioskować, że ten alkohol jest dwudziestoparoletni naprawdę bardzo dobry rocznik w szczególności jak na taką okazję. Nie mija minuta nim w domu roznosi się dźwięk dzwonka od drzwi. Patrze w kierunku wejścia by zobaczyć kto przyszedł. Na schodach pojawia się mój kochany braciszek. Kiedy stanął w futrynie drzwi od salonu zaczął latać wzrokiem po ludziach. Znając go szuka Lesslie. Kiedy zorientował się, że jej nie ma na urodzinach podszedł do mnie i Gwendolin.
-Hej jeszcze raz sto lat!- powiedział to z żalem oraz nutką wesołości.
-Dziękuję- odparła szatynka.
-Coś mnie ominęło?
-Nie wiele.- zaczęła dziewczyna- Tylko ciocia Glenda w prowadziła Charlotte z przyjęcia bo się załamała gdyż mój kochany narzeczony po raz trzeci mi się oświadczył. A ty czemu się spóźniłeś?
-Moje gratulację lecz było to do przewidzenia. Choć nie myślałem że ta chwila nadejdzie aż tak szybko.- Uśmiechnął się i mówił dalej- Ja miałem jeszcze jedną sprawę do załatwienia.- odparł Raphael.- Czyli od dziś mogę się do ciebie zwracać siostro?- spytał żartobliwie. Gwendolyn tylko przytaknęła z swym słodkim uśmiechem i poszła po kolejną lampkę wina. Lecz zamiast wrócić do nas dołączyła się do rozmowy swojej matki i ciotki Maddy. Po czym mój brat poszedł po coś do kuchni i już nie wróciła. Zostałem sam w pustym koncie.
Charlotta
Gdy leże w łóżku zakryta kołdrą aż po sam czubek nosa i rozpaczam. Słyszę nagłe pukanie do drzwi. Szybko wycieram łzy chusteczka po czym wysuwam się z pod przykrycia i głośno mówiąc proszę. Mam nadzieję że to Gideon lecz gdy uchylają się drzwi widzę tam jego brata trzymającego w ręku dwie szklanki a w drugiej butelkę z alkoholem pod pachą trzyma butelkę z coca cola.
-Wszystkiego najlepszego!- uśmiecha się do mnie ciepło lecz w jego oczach widać rozpacz.
-Dzięki.- Chłopak usiadł koło mnie podał mi szklankę z drinkiem po czym wziął swoją i podniósł ją w górę.
-Twoje zdrowie Charlotte- po wypowiedzeniu tych słów wypił połowę zawartości z szklanki a ja zrobiłam to samo.
-Czemu nie siedzisz na dole z zakochaną parą...- Nie wierzę że te słowa przeszły mi przez gardło- ...i z swą dziewczyną?- Jestem ciekawa co się stało bo rzadko co się rozstawali na takich przyjęciach. Zawsze Lesli kurczowo trzymała się Raphaela a teraz on siedzi przygnębiony zemną w moim pokoju pijąc alkohol.
-Pokłóciliśmy się- Mówi chłopak z smutkiem oraz rozpaczą- A ty czemu nie świętujesz urodzin na dole tylko siedzisz tutaj?- Spytał przygnębiony.
-Znasz dobrze odpowiedź na to pytanie- Wyszeptałam po czym wzięłam kolejny łyk z szklanki. Kiedy siedzimy i rozmawiamy o życiu czas na szybko upływa wraz z butelkom alkoholu. Nagle Raphael wstaje i bierze trzy niewielkie wiklinowe ozdobę kulki.
-Wiesz że umiem żonglować?
-Nie- odpowiadam. Po czym chłopak próbuje zacząć swój pokaz lecz coś mu się nie udaje.- Właśnie widzę jak potrafisz.-I zaczęłam się śmiać.
-Taka mądra to sama spróbuj!- Chwycił mnie za ręce i pociągnął. Upadliśmy na podłogę gdyż nie potrafiliśmy zachować równowagi. Kiedy się podnosiłam zauważyłam jego piękne brązowe oczy. Nagle coś mnie opętało i zaczęłam go całować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kiedy next? Ten był świetny.
OdpowiedzUsuń